Po jesiennej wycieczce do Tyrolu Konik nabrał nieco większej ochoty do podróżowania. Po prostu w górach trawa ma inny smak. Trawa jednak to nic, ktoś nie bacząc na konsekwencje naopowiadał mu o smaku kwitnącego rzepaku na Dolnym Śląsku.
Chcąc nie chcąc musieliśmy się poddać temu naciskowi, pozostało czekać tylko na wodę w Karkonoszach i Izerach. Woda przyszła. W ślad za Konikiem ruszyliśmy OJ♂, OJ♀,OP, WW (czyli dawno nie opisywany Wuj Wielokrotny) oraz Ksiądz Prymas wraz z Psem Myśliwskim, Konik bardzo ucieszył się z tego ostatniego miał z kim gonić po trawach i polach. Żeby nie musieć stawać na każdym polu rzepaku ruszyliśmy tak jak wyruszamy na akcje statutowe czyli koło 4 rano. Na początek trochę standardów , kąpiele obu zwierząt i codziennie oczekiwanie wieczorne szczytowania pegli. W sumie dużo pływania oczywiście standardowe odcinki Kamienica, Mumlava, , Izera, dalej Izerka+Górna Izera ( HW).
Kamienna (HW) oraz co ciekawsze MotoX i górna Kamienna przy 162-164, zapomniana niesłusznie Łaba przy 30 kubikach i prawdopodobnie prvosjezd Podgórnej.
Wszystko przy +30 stopniach i w słoncu, po prostu Kawka , czyli Kalifornia w Karkonoszach. Przynajmniej tak wyobrażamy sobie Kalifornię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz