sobota, 25 stycznia 2014

Częstochowski Pean Na Cześć Darczyńców i Autorów Kalendarza F@TH

Późna już jesień, kończy się wrzesień,
Potrzeba się rodzi dobrych uniesień.
Różowa kobyłka już stoi u płota,
Przy kalendarzu rusza robota.

Karty pamięci, co na nich się mieści,
Fotek tysięcy chyba czterdzieści.
Każdą podciągnać trzeba masywnie,
dropy rozciągnąć, że nikt ich nie dygnie.

Odwój, jeżeli , to tylko taki,
że bydłu z łbami wyrywa flaki.
Nie krowie jednej, stadu całemu,
Fotoszop cuda działa samemu.

Bicepsy i klaty, się w kadrach nie lenią,
Kolory się mienią wiosenną zielenią.
Kajak się świeci kolorem tęczy,
A Koń Różowy się nigdy nie męczy.

Gorce, to Alpy, a te - Himalaje,
Podhale zostaje osobnym krajem.
Dziewczęta - każda, jak żona piłkarza,
Czy to w realu w ogóle się zdarza ?

Czas na Emilie, ręka grafika,
Znad kalendarza nocami nie znika.
Oczy czerwone w ekran wpatrzone,
Kolejny ranek i dzieło skończone.

Drukarnia. Pachnąca farbą fabryka,
Robi robotę dla Hubercika.
By pod choinkę, kto sobie zamarzy,
Mógł Kalendarzem bliskich obdarzyć.

I Creme de la creme - to licytacja.
Emocje, przebitki i konfrontacja.
Chętnych dwie szóstki, wydruków trzydzieśći.
Nie każdy się w gronie zwycięzców zmieści.

I koniec. Wszystkie są już sprzedane.
Dla Lucky Loosers polosowane.
Wiszą na ścianach i cieszą oczy,
a nam chce serce z radości wyskoczyć.

Wielkie dziękuję dla wszystkich Was,
co poświecili czy kasę, czy czas.
Dla wszystkich, u których Kalendarz na ścianie,
bo pod nim jest przecież dobre przesłanie.
Pomagać warto, choćby raz w roku,
nie tylko po to by mieć święty spokój...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz