w piątek przez chwilkę woda która pozwoliła nam na statutowa poranną działalność. Litania FatH odmawiana codziennie rano i wieczorem zdziałała cuda czyli trochę deszczu w Tatrach. Bez szału ale dość.
Ojciec czeladnik, zwany dotąd ojcem in spe (egzamin mistrzowski odbędzie się na przełomie lipca i sierpnia w jednym z okolicznych szpitali), Ojciec jednokrotny i Ojciec pozorant (nic jeszcze w tej sprawie nie uczynił) spotkali się jak zwykle tuz po wschodzie słońca którego godzinę ustalili w oparciu o jedyny słuszny kalendarz.
Bandit Run jak zwykle piękny, nieco chłodno. Jedyne fotki jakie mamy pochodzą z brzuchcama Ojca pozoranta, bo wysiedliśmy tylko raz żeby obnieść dorodną choinkę która pojawiła się w cudowny sposób w dolnej części w ciągu ostatniego tygodnia zgrabnie przegradzając całe koryto. O 9.00 byliśmy już wszyscy w fabrykach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz