piątek, 28 października 2016

Tradycja w Tyrolu

Według Słownika języka polskiego PWN, tradycja to "ogół obyczajów, norm, poglądów, zachowań itp. właściwych jakiejś grupie społecznej, przekazywanych z pokolenia na pokolenie; też: ciągłość tych obyczajów, norm, poglądów lub zachowań".
Mówiąc bardziej przyswajalnym językiem - tradycja dla większości z nas to karp w Wigilię, czy spędzanie wieczoru pierwszego dnia świąt Bożego Narodzenia z Ojcem Podwójnym♂♂ i nieodłączny ból głowy następnego dnia.
Tak samo dla części Ojców, do tradycji już należy październikowa wycieczka do Tyrolu.

Niejako w przedbiegach, do doliny Ötztal przyjechał wesoły bus po brzegi wypełniony Ojcami i Matkami Pozorantami z Polski centralnej, do których dołączył na chwilę Ojciec Podwójny♂♀ na Wygnaniu. Do tradycyjnych punktów programu należało oglądanie jak kilkadziesiąt osób ściga się na 300 metrach rzeki oraz coś z pogranicza kajakarstwa i snow-kayakingu w górnynch partiach doliny.



Heiligkreutz: Entry drop

Entry drop z góry

Drop "na końcu mocno do lewej"

Tydzień później, tym razem z Południa, przyjechali Ojcowie w składzie:
OJ♂, prawie OJ, trzech Ojców Pozorantów i jeden Ojciec Pozorant Freestyler. Oczywiście w towarzystwie OP♂♀nW. Na mgnienie oka dołączyła ekipa czterech Ojców Lapowiczów (wg oficjalnych rejestrów - wszyscy Pozoranci) z Polski centralnej i północnej.


Tegoroczna wycieczka odbyła się pod hasłem odczarowywania. Na początek (jeszcze podczas wyjazdu forlauferów) odczarowany został odcinek Heiligkreutz na Venter Ache. Poprzednie dwa lata kończyły się zawsze tak samo - dreptaniem na wysokim moście i ocenieniem z 200 metrów - "tego nowego dropa to chyba nie da się obnieść, a czy jest pływalny to nie widać; jednakowoż wyjść byłoby ciężko". Ostatecznie okazało się, że drop ma raptem 3 metry i w miarę czyste lądowanie (co nie przeszkodziło jednemu z Ojców Pozorantów w zaklinowaniu się na dole), a i reszta odcinka jest z grubsza rzecz biorąc pływalna.

Na drugi ogień poszło Wellerbrücke - jeden z ojców udowodnił, że bariery wiekowe nie mają tu większego wpływu, a drugi - że odczarować można i legendarny kawałek tuż przed samym mostem. Kilku ojców miało także swoje typowo osobiste odczarowania, jako że do tej pory ich wycieczki do Habichen i Oetz kończyły się donośnym "pssst" dobiegającym z otwieranej puszki i stwierdzeniem: popłynę za rok.

Drop z ząbkiem
Duży drop będący nie tak dużym slajdem
Katarakta przed obnoską
Katarakta przed obnoską
Obnoska przed mostem
Odcinek zawodów - przed TNT
Odcinek zawodów - przed TNT
TNT
Odczarowywanie odczarowywaniem, ale tradycji musi stać się zadość, a czymże by była wycieczka do Ötztal bez tradycyjnego trekkingu na prawym brzegu w Zwieselstein. Trekking skończył się tradycyjnym oglądaniem rzeki z ok. 100-200 m i stwierdzeniem - no to za rok, ale już na pewno. Tym razem z podpisanym cyrografem na płocie, który niniejszym publikujemy.




Tradycyjna narada
Gwoli ścisłości należy nadmienić, iż stany wód w dolinie były niskie (160-175 cm), lecz na pływanych odcinkach wody nie brakowało.
Z przygód trafiło się zaklinowanie za 3 metrowym dropem w głębokim kanionie, jeden fartuch zdjęty w odwoju powyżej wyżej nadmienionego dropa u prowadzącego grupę i dwóch synchronicznych pływaków przed kluczową obnoską na Wellerbrücke (obaj weszli do ostatniej cofki bez większych problemów, mocno trzymając cały sprzęt, poza jednym butem, który w chwili obecnej prawdopodobnie jest już w podróży Dunajem do Morza Czarnego).
Pogoda - tradycyjnie była wyśmienita, a nocleg w Oetz z doskonałym widokiem.


Dopełnieniem wyjazdu były tradycyjne urodziny jednego z OP, połączone z dyskoteką, która chyba musi przejść do tradycji.


PS. Powyższy post dowodzi, że blogi łatwo nie umierają, pomimo najszczerszych chęci ich autorów :-). Powstajemy z kolan i otrzepujemy spodnie.