piątek, 9 sierpnia 2013

Najcieplejszy dzień w roku

To był podobno najcieplejszy dzień w roku, temperatura nie pozostała bez wpływu na przepływ prądu między neuronami ojców, którzy akurat nie chłodzą się w Norwegii. Spowodowało to zachowania dziwne, niektórzy mówią że ocierające się o patologię.





 









 













A może poprostu wzieliśmy sobie do serca część artykułu z sierpnia 1999 powołującego się na  guru Kena Whitinga, którego filmy każdy z nas puszcza dzieciom zamiast Reksia: "[...] Whiting advises boaters not to spend too much time on whiz-bang rescue techniques like Z-Drags and rope traverse setups, but to concentrate  instead on some really basic, hands-on experience. 'Paddlers should swim in moving water with their gear on. [...]' That kind of basic practice adds immeasurably to  the development of safety judgment.  'How often do we actually jump in a river and feel the power of even moderate current? How often do we really practice throwing and catching a rescue rope?' Whiting asks. [...]"

http://www.canoekayak.com/vault/whygreatpaddlersdie/

FatH!

piątek, 2 sierpnia 2013

Lody w Tyrolu

W ostatnich dniach lipca, Konik znudzony brakiem odpowiedniej ilości wody w lokalnym wodopoju, postanowił wybrać się na wycieczkę tam, gdzie na jej braki nie wolno narzekać. Chwilowy niepokój zasiany kilka dni przed wycieczką informacjami, że w Tyrolu wody albo nie ma, albo wylewa się z korytka, został uspokojony szybkim rzutem oka na aplikację Kayak Gauges. W piątkowy wieczór, mieszanina Ojców, Ojców Pretendentów, OiS, OSB i Ptasi-Konika wyruszyła w trasę.

Wycieczka rozpoczęła się wizytą nad Melachem, począwszy od Gries, poprzez szybki postój nad kamienistym i szybko płynącym korytem w Sellrain, a kończąc kilka kilometrów dalej. W sumie 600 m zbiegu w dół na 11 km długości.

Po zaspokojeniu pierwszego pragnienia Konik postanowił wybrać się na lody w okolice Innsbrucka. Okazało się, że ciężarówka "Family Frost" przyjeżdża w okolice Ruetzbachu późnym wieczorem, co też zostało skrzętnie wykorzystane. Radości Konika nie zakłóciła nawet awantura z lokalnym koniuszym, twierdzącym że w okolicach elektrowni nie wolno ani parkować ani nawet skakać przez ogrodzenie.

Ruetzschlucht
Klotzkatarakt

Już częściowo zaspokojony, Konik postanowił jechać bardziej na zachód, próbując nieco bardziej wyrafinowanych smaków na Pitzbachu, pamiętając aby lody z Pitztal jeść rano, zanim się zbytnio roztopią (roztopione robią się dość ciężkostrawne), oraz wypoczywając wieczorem nad Rosanną.











Kitzgartenschlucht
Ritzenried

Na koniec, już mocno zmęczony, w drodze powrotnej Konik zatrzymał się popluskać w okolicach Lofer.

Ihaaaaa

Trójkombinacja