piątek, 14 czerwca 2013

Śniadania w deszczu


Po słonecznych smakach Piemontu i Styrii wczesnoporanne śniadania smakują nieco gorzej niż kiedyś. Zwłaszcza że zazwyczaj są zimne i żeby się na nie załapać trzeba wstać jeszcze po ciemku. Tym niemniej , coś jeść trzeba a śniadanie to podobno najważniejszy posiłek dnia.  




Ostatnio podawano nieźle doprawioną Kamienicę po gorczańsku ( z niem. Gorcische Steinbach)  i jajecznicę na Koninie (PferdefleischRührei). Ta ostatnia nieco mdła. Następnym razem trzeba sie tam wybrać  z piłą albo znów obnieść pierwszy banior. W wejściu leży pokaźnych rozmiarów drzewo wywrócone z korzeniami. Przy HW może być szansa na przepłynięcie ponad nim.

Na szczęście wychodzi słońce, kolejne śniadanie  poprosimy do łóżka, nie wcześniej niż o 8.

FatH !

wtorek, 4 czerwca 2013

A’ la carte, czyli hołd Bachusowi

Uczta ta, jak każde długo wyczekiwane święto rozpoczęła się w naszych głowach na długo przed zobaczeniem menu. Ustalanie listy gości poszło dośc szybko. Bachus czekał nie będzie. Obok OiS, WW, OŻJ♀+, OJ♂, OP, pojawili sie Ojciec Pio(k) i Ojciec Cieśla(k).

 



ANTIPASTI

W piątek sala bankietowa rozbłysła pochodniami, a w sobotni poranek w ramach antipasto pojawił sie na stole jak zawsze fantatstyczny dość tłusty „Untertalbach po styryjsku”. Wczesniej nadworny kucharz próbował nas namówić na przysmaki kuchni salzburskiej ale wszystko wydawało się dość stare i mało pożywne. Konik stał w dworskich stajniach pod opieka profesjonalnego mastalerza przed pełnym obroku żłobem.






Chwilę później, choć nie bez komplikacji, podano drobiazgi kuchni wschodniego Tyrolu w postaci Kalser i Defferggenbachu w sosie własnym. Wyborne połączenie składników, choć ich proporcje nieco zaburzone i na niesłychanie zimnym i mokrym talerzu.



PRIMI PIATTI

Kuchnia północnych Alp, choc niezła, ustępuje smakom dopieszczonym przez słońce południa i w tym kierunku ruszył Szef Kuchni nie szczędząc wina i wody. Piemonckie specjały: Mastallone, Egua, Gronda, Sermenzina i Sermenza. Wszystko pełne i obfite niczym Flora z obrazu  mieszkającego kiedyś w pobliskiej Wenecji Tycjana. Do tego rubaszne żarty przechodzące w niewybredny rechot i opowieśći o podszczypywaniu dzierlatek w pobliskich winnicach dostarczających nam w hurtowych ilościach Barbera Piemonte i Montepulciano d’Abruzzo. Z najniższych półek sklepu rzecz jasna.













SECONDI

Nasyceni i zadowoleni czekaliśmy czekaliśmy na rozwój sytuacji. Kuchnia okolic Lago di Maggiore, choć wiedzieliśmy, że pikantna, pozostawała dla nas kompletnie nieznana. Wybór padł na Stronę. Danie wyborne pod warunkiem że wiadomo co, jak i kiedy pomieszac. Prawdopodobnie nie jesteśmy jedyni, którzy wybrali złe składniki skoro autor przewodnika po tym regionie pisze,że Strona oferuje fantastyczne pływanie, pod warunkiem, że wiesz gdzie na nią zejść. Miejsce które my wybraliśmy spowodowało że większość tego wybornego dania spożylismy w marszu z kajakiem na ramieniu. Taki włoski McDrive, ale z pięknymi widokami 




DOLCI, CAFE

Kolejne specialita della casa okolic Lago di Maggiore to słodkości w kanionach San Bernardino i Cannobino. Choć wszyscy uwielbiamy słodkośći, deser ledwie dziubnęlismy, odkładając na bok co twardsze orzeszki...





Fantastyczna uczta zakończona długą drogą do domu utwierdziła nas w przekonaniu że mamy tam jeszcze do spróbowania wiele smaków i z pewnością sa one warte kilkanastu godzin w samochodzie w każda stronę.




FatH!